" John" 2
Obróciłam się na pięcie, by nie patrzeć mu w oczy i jak
najszybciej uciec. Ale on złapał mnie na
łokieć. – Choć może się do nas
przysiądziesz . – John wskazał ręką na grupę roześmianych ludzi . To bolało, to
bolało bardzo, dlaczego ja nie mogłam mieć takich znajomych ? Dlaczego ja nie mogłam mieć tyle kasy ?
Odpowiedź była prosta. Bo taki jest już
mój autsajderski żywioł. – Nie, dzięki
musze już wracać. – Odpowiedziałam wyrywając
się z uścisku.
John niespodziewanie
odwrócił się w stronę łazienek. Zrobiłam
to samo co on. I już wiedziałam
dlaczego. Wysoka, bogata w to i owo
blond laska na piętnasto centymetrowych szpilkach w panterkę kierowała się w
naszą stronę. Była już coraz bliżej, a
ja miałam ochotę zwiać. – O John, szukałam cię. – Dziewczyna złapała go
seksownie za rękę.
Odwróciłam się i wyszłam.
Już wolałam zmierzyć się z gorylem niż wpatrywać się w grupę nadzianych
obściskujących się małolatów. O tak! Zbuntowałam się. Wspięłam się po schodach
na górę by odszukać Alex. Szukałam ją przez dobre piętnaście minut. Za cholerę
nie mogłam jej znaleźć. Sprawdziłam już chyba wszystkie możliwe zakamarki w
klubie, a jej nigdzie nie było. Zaczęłam się już martwić gdy w pewnym momencie.
– Maja. – Szepnął ktoś za mną. Odruchowo odwróciłam się. Stała tak. Alex była
cała i zdrowa. – Jezu, gdzie ty byłaś ?
– Zapytała Alex drżącym głosem.
- Gdzie ja byłam ?
– Zapytałam ze zdziwieniem i
zażenowaniem w głosie.
- No tak, Jezu,
ja myślałam, że ten goryl cię
dopadł.
- Co. – Spojrzałam na
nią pytająco .- Przecież, ja skręciłam i zbiegłam na dół po schodach. –
Pokazałam na korytarz którym biegłam. –
A ty biegłaś prosto i ten gościu gonił ciebie.
- Nie, on gonił
ciebie i zbiegł za tobą po schodach. -
Teraz to ona wskazała na korytarz. – I nie wychodził do teraz. Cały czas
obserwowałam schody.
Spojrzałam na przyjaciółkę z niedowierzaniem, poprawiłam
dekolt w białej przewiewnej sukience na ramiączka. Na zakup tego cuda namówił mnie
nikt inny jak Alex. W zeszłym tygodniu po szkole pojechałyśmy do położonego w
centrum Miami centrum handlowego. Tam od razu w oko wpadło jej to białe krótkie
cudo. Sukienka co prawda była z przeceny za dwadzieścia dolców, ale wyglądała na dużo droższą. Była mniej
więcej z dziesięć centymetrów przed kolano . Podobała mi się w niej ta
prostość, naturalność jaką emitowała. Co prawda była z poliestru, ale to
nic.
- On naprawdę rozpłynął się
w powietrzu. - Powiedziałam
bezdźwięcznie do ściany. – No bo ja zatrzymałam się centralnie przed schodami.
Gadałam….. – Urwałam, bo wiedziałam, że nie warto mówić jej o Johnie.
- Z kim gadałaś ? – Alex spojrzała na mnie chorobliwie
zaciekawiona. Nie lubiłam tego, nie lubiła gdy tak się zachowywała, wkurzało
mnie to.
- Z nikim choć. – Szarpnęłam ją za rękę. Wyszłyśmy z klubu.
Alex zaparkowała na podjeździe pod moim domem. Mieszkałam w Weston niepodal Miami. Mój dom
przypominał wiktoriańską budowle z dziewiętnastego wieku. Był wykonany z białej
cegły. Okiennice pomalowane były na
kolor brązowo biały, a drzwi na czarno. W oknach świeciło się światło więc mama
była w domu. – Dzięki Alex. – Powiedziałam po czym otworzyłam drzwi Wana.
- Przepraszam za ten wieczór. – Popatrzyła na mnie ze
współczuciem.
- Nie ma sprawy, było fajnie
- Nie prawda, wszystko schrzaniłam. Nie chciałam żeby to tak wyszło. Przepraszam jeszcze raz.
- Dobra, ja się nie złoszczę – Przytuliłam ją z całej siły.
– Fajnie, że gdzieś wyskoczyłyśmy.
Pomachałam jej na pożegnanie i weszłam do domu. W powietrzu
unosiła się woń spalonej kaczki i
grzanego wina. Jak nagrzana wpadłam do kuchni.
Ale na szczęście nic się nie stało. – Mamo.-wypaliłam zdyszana. Mama siedziała na krześle i grzebała widelcem w
udzie kaczki.
- Jak ci minął wieczór ? – Zapytała mama z wymuszonym
uśmiechem.
- Dobrze, a tobie. – Zdjęłam nieszczęsne czarne szpilki.
- No. – Westchnęła. – Nie za dobrze. Miałam randkę z Panem
Sparks.
- Z kim ? – Wrzasnęłam z oburzenia.
- Jeju Maju, z Markiem
Sparks.
- Mamo ja wiem jak on się nazywa.
To była już przesada. Miłe mi siedemnaste urodziny. Mark,
był największą poczwarą na kuli ziemskiej. Jego lalusiowaty wygląd i
plastycznie przerobiona twarz. A i jest jeszcze jeden mały powodzik dla którego
go nie znoszę. Jego córka Chanel, o tak ta jędza. Boże jak ja jej nie znoszę.
Tylko ją z cegły pociągnąć. To była najgorsza laska na świecie. Miała gruby
portfel tatusia, więc dostawała wszystko co chciała. A jej szanowny plastikowy
tatuś, był właścicielem wielkiego baku w Miami. Ugh, jak mi się chciało wysadzić
ich rodzinkę w powietrze. Chanel, prześladowała mnie od przedszkola, zrobiłaby
wszystko by tylko mnie upokorzyć, dosłownie wszystko. W piątej klasie ukradła
mi biustonosz z szatni i powiesiła na tablicy ogłoszeniowej. W
trzeciej gimnazjum ukradła mi podpaski i obkleiła nimi moją szafkę. A
jeszcze jedno. – Mamo, on ma żonę ! – Wrzasnęłam.
- No, niby tak. – Mama ugryzła kawałek kaczki. – Ale, jest w
separacji, a nawet, chcę złożyć wniosek o rozwód. Powiedział, że dla mnie zrobi
wszystko.
Już chciałam powiedzieć jej, że to nie prawda, że on ją
okłamuję. Ale ugryzłam się w język i zapytałam. – To czemu jesteś smutna ? –
Usiadłam obok niej.
Popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach, miałam wrażenie iż
zaraz się rozpłacze. Poprawiła różową koszule i szybko związała burzę rudych
włosów w niedbały kucyk. – Amanda jest w ciąży. – Zamarłam.
- Mamo… - Urwałam, bo widziałam, że to tylko pogorszy
sprawę.
Koleiny prezent. Ładnie.
Amanda była kochanką mojego ojca. Przepraszam pseudo ojca.
Od kąt pamiętam nigdy nie miał czasu by się mną zająć. Wszystko we mnie mu
przeszkadzało. Nigdy nie mógł mnie
zaakceptować. Dwa lata temu wyszedł na
jaw romans taty z jego, sekretarką
starszą ode mnie o dwa lata. A teraz okazuję się, że ta laska jędza zaszła w
ciąże.
- Mamo, nie martw się, wszystko będzie…. – Nic nie będzie. –
Dobrze. – Kogo ja okłamywałam, nic nie będzie dobrze. Nic nawet się tak nie
zapowiadało, ta cała sytuacja była do dupy.
Pocałowałam mamę w policzek i zwinnym krokiem ruszyłam do
swojego pokoju na drugie piętro. Moje królestwo nie było za duże. Niebieskie
ściany, małe białe łóżko i skromne biureczko.
Zdjęłam z siebie nieszczęsną sukienkę i wciągnęłam krótką
lawendową pidżamkę. Już wchodziłam na łóżko, gdy mama wrzasnęła. – Już idę. –
Odpowiedziałam jej. Zbiegłam na dół i
otworzyłam drzwi.
Zamurowało mnie. – John, co ty tutaj robisz ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz